Komisja Europejska uruchomiła artykuł 7 TUE wobec Polski – co to oznacza?
Po podpisaniu przez Prezydenta RP – Andrzeja Dudę projektów ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, Komisja Europejska podjęła decyzję o uruchomieniu art. 7.1 wobec Polski, a także skierowaniu sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE. W praktyce oznacza to, że polski rząd być może będzie musiał zmierzyć się z ograniczeniem swoich praw we Wspólnocie.
Traktat o Unii Europejskiej (TUE), zwany również Traktatem z Maastricht, obowiązuje od 1 listopada 1993 r. Jedną z najważniejszych funkcji tego aktu prawnego jest umocnienie Wspólnoty, która działa w jednym imieniu i w tych samych interesach.
Artykuł 7. Traktatu o Unii Europejskiej – o czym mówi?
Na wielu portalach internetowych w tym na Salon24 temat uruchomienia art. 7 TUE wobec Polski wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem. Ten przepis prawny stanowi, że na uzasadniony wniosek 1/3 państw, należących do UE, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada Europejska może stwierdzić, ryzyko naruszenia zasady praworządności. Jednakże samo stwierdzenie ryzyka naruszenia nie jest wystarczające do tego, by ograniczyć prawa Państwa Członkowskiego – konieczne jest poparcie większości kwalifikowanej (3/4 głosów). Oznacza to, że wniosek musiałoby poprzeć 22 krajów (Polska byłaby wyłączona z głosowania).
Uruchomienie art. 7 TUE nie jest jedynym problemem polskiego rządu, bowiem Komisja Europejska zapowiedziała złożenie wniosku do Trybunału Sprawiedliwości UE o nałożenie na Polskę sankcji finansowej. Jest to związane z nowelizacją ustawy o sądach powszechnych. Jednakże procedura rozpatrywania wniosku w tej instytucji jest bardzo długa i może trwać nawet dwa lata.
Uruchomienie art. 7 TUE – konsekwencje dla Polski
W praktyce uruchomienie art. 7 TUE nie będzie wiązało się z poważnymi konsekwencjami dla polskiego rządu. Jedynym negatywnym aspektem tej procedury może być osłabienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Uruchomienie art. 7 TUE wiąże się z przerzuceniem odpowiedzialności na Państwa Członkowskie. Co istotne, decyzja ta nie jest równoznaczna z ograniczeniem praw Polski w UE (w tego typu dyskurs wchodzą różne media – zarówno polskie, jak i zagraniczne). Żeby tak się stało, wszystkie państwa należące do Wspólnoty, musiałyby jednogłośnie stwierdzić, że nie tylko zaszło ryzyko złamania zasady praworządności, ale doszło do poważnego naruszenia fundamentalnych wartości UE. W praktyce będzie to bardzo trudne, ponieważ premier Węgier – Viktor Orbán, zapowiedział, że nie opowie się za takim wnioskiem.
Ewa Zwolak